Podróż Austriackim szlakiem
Tegoroczny urlop miał być pierwszym od dawna, który spędzimy na wylegiwaniu się, powolnym snuciu po łąkach i lasach, obserwowaniu natury... Miały byc Mazury - skończyło się na Austrii. Powód - pogoda, najzwyczajniej w świecie przestraszyliśmy się niepewnej polskiej pogody. Wyboru rzecz jasna nie żałujemy:)
Dojazd zajął nam więcej czasu niż się spodziewaliśmy, a najtrudniej było odnaleźć się w samym Wiedniu. Jak się na miejscu okazało, mapa którą kupiliśmy obejmowała szeroko ujęte centrum, ale już nie obrzeża, dlatego w pewnym momencie po prostu się zgubiliśmy. Historia o tym jak w końcu trafilismy do miejsca noclegu będzie z pewnością anegdotą przez kolejnych kilka lat. W pewnym momencie po prostu zostawiliśmy auto i ruszyliśmy na poszukiwania człowieka, który byłby w stanie po angielsku wytłumaczyć nam drogę. Idąc, usłyszelismy polski język i od razu zwróciliśmy się w stronę dwóch panów, jak się okazuje miejscowych Polaków:) Panowie zaczęli nam objaśniać drogę na mapie, aż w pewnym momencie jeden powiedział do drugiego " Tato, ale przecież ty jedziesz w tamtą stronę!". Koniec końców, na miejsce trafiliśmy jadąc za straszym panem, który w pewnym momencie nawet machnął nam, wystawioną przez okno, ręką żebyśmy skręciliśmy na ulicę naszego noclegu:) On pewnie nie zdaje sobie sprawy jacy jestesmy mu wdzięczni.
Będąc w Wiedniu warto przejść się tzw. Ringiem. Jest to ciąg ulic mających w nazwie słówko "ring", które okalają stare miasto i przy których znajduje się wiele ciekawych obiektów: pomniki, muzea, pałace, kościoły. Na szczególną uwagę zasługuje Hofburg - pałac nalężący od XIII w. do władców Austrii. Po drugiej stronie ulicy mamy Muzeum Historii Sztuki i Muzeum Histrorii Naturalnej. Oba przepiękne gmachy mieszczą się przy placu, którego "strzeże" cesarzowa Maria Teresa. Idąc dalej mijamy austriacki Parlament, odbiegający architektonicznie od pozostałych budynków, przypominający raczej starożytne Greckie świątynie.
Przemiłe chwile spędziliśmy przy wiedeńskim ratuszu, koło którego odbywał się festiwal jazzowy i festiwal smaków, na którym mozna było rozsmakować się w kuchniach świata. Mając tak wielki wybór wcale nie wybraliśmy nic z kuchni austriackiej, ale z hiszańskiej i greckiej:) Pyszne jedzonko popijane piwkiem w pięknym miejscu i przy fajnej muzyce. Za takie chwile uwielbiam nasze prywtne objazdówki:)
Po wyczerpującym i intensywnym pierwszym dniu, kolejny był znacznie spokojniejszy. Trasę naszych wędrówek wyznaczała mapka przejazdu miejskich autobusów dla turystów:) Ostatnia trasa wypadała w okolicach Dunaju i tzw. kanału Dunaju. Wiedeń ma tego pecha, że rzeka płynie na skraju miasta, a nie przez zabytkowe centrum. Niby niefajnie, bo rzeka nadaje miejscu klimat, zwłaszcza wieczorami, z drugiej jednak strony połozona nieco z boku daje wytchnienie i miejsce do odpoczynku dla mieszkańców miasta. Tak jest też w Wiedniu. Kanał Dunaju służy wiedeńczykom do relaksu. Czyta woda umozliwia kąpiele i opalanie, a niewielki port z uroczymi knajpkami pozwala poczuć się jak nad morzem:)
Jako miłośniczka kulinariów, podczas podróży zawsze odwiedzam lokalne hale targowe. Nie inaczej było i w Wiedniu, gdzie bylismy na słynnym Naschmarkt. Kupcy oferują tu owoce i warzywa z całego świata, a do tego ryby, mieszanki kandyzowanych orzechów i owoców, sery i w ogóle chyba wszystko czego miłośnik kuchni zapragnie:) Na miejscu są też liczne restauracje z kuchniami świata. Szkoda tylko, że ceny są w euro bo chciałoby się spróbować wszystkiego;)
Kolejnym punktem wycieczki była Dolina Wachau. Jest to region ciągnący się malowniczo wzdłuż Dunaju, słynący m.in. z uprawy moreli. To stąd pochodzą morele, z których robi się dżem wykorzystywany do przygotowania słynnego Tortu Sachera. Akurat trafiliśmy na zbiory, także na każdym kroku można było nabyć pyszne owoce (słodsze niż te polskie) i rozmaite morelowe przetwory.
Dolina Wachau to też bajecznie położone misteczka, z kamienną zabudową i mnóstwem pelargonii na parapetach domostw. Jest tam tak uroczo, że najchętniej zatrzymywalibyśmy się w każdym z nich. Na przeszkodzie stały nam jednak wszechobecne parkometry;) Na dłużej przystanęlismy tylko w Melk, Krems i gdzies na zajeździe przy Dunaju. Każdemu kto podróżuje przez Austrię polecam Romantischestrasse, drogę biegnącą z Wiednia na zachód, właśnie przez Dolinę Wachau. Jest cudowną alternatywą dla biegnącej niżej autostrady, a tuż za Krems już do niej dołącza.